Prezes POHiD – uczestnikiem debaty eksperckiej pt. „Inflacja: wyzwania globalne – rozwiązania lokalne?”

Prezes POHiD – uczestnikiem debaty eksperckiej pt. „Inflacja: wyzwania globalne – rozwiązania lokalne?”

9 marca br. odbyła się debata ekspercka pt. „Inflacja: wyzwania globalne – rozwiązania lokalne?”, zorganizowana  przez Centrum Gospodarki Światowej UKSW. Wydarzenie objęła patronatem honorowym Giełda Papierów Wartościowych. Uroczystego otwarcia konferencji dokonał Ks. prof. UKSW dr hab. Marek Stokłosa, prorektor ds. nauki i współpracy międzynarodowej UKSW. Wykłady wprowadzające wygłosili: prof. dr hab. Konrad Raczkowski, CGŚ UKSW („Inflacja w gospodarce światowej”) i prof. dr hab. Krzysztof Borowski, SGH („Wpływ konfliktu Rosja – Ukraina na rynki finansowe”). W debacie eksperckiej poświęconej metodom i narzędziom walki z inflacją udział wzięli: prof. Jerzy Żyżyński, członek RPP; prof. Konrad Raczkowski dyrektor CGŚ UKSW; Renata Juszkiewicz, prezes POHID; Adam Abramowicz, rzecznik MŚP; Andrzej Gantner, wiceprezes PFPŻ. Debatę moderował red. Maciej Wośko, Gazeta Bankowa. Tematyka konferencji koncentrowała się wokół bieżących zagadnień makroekonomicznych, w tym czynników proinflacyjnych mających wpływ na bezpieczeństwo żywnościowe Polski oraz ceny produktów na sklepowych półkach. Rosnące ceny energii, paliw, surowców, nawozów, opakowań, wzrost kosztów pracy, transportu, oraz zakłócenia w globalnych dostawach powodują presję kosztową w całym łańcuchu dostaw i w konsekwencji uderzają w portfel polskiego konsumenta.

Debata rozpoczęła się od ustalenia przyczyn inflacji. Członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Żyżyński stwierdził, że jest ona przede wszystkim importowana do Polski. Mamy przede wszystkim czynniki zewnętrzne inflacji, czyli wzrost cen surowców, w tym przede wszystkim surowców energetycznych, które decydują o kosztach. Konsekwencje tego widać na rynkach finansowych – przede wszystkim na kursach walutowych – zwracał uwagę. Wobec tego bank centralny musi reagować, a nasz bank zareagował w odpowiednim momencie. Przypominam, że był silny atak medialny i polityczny, że nasz bank zareagował za późno. Uważam, że to była jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogła być w tego typu sytuacji – stwierdził prof. Jerzy Żyżyński. Członek RPP stwierdził również, że media i politycy wywoływali presję na Narodowym Banku Polskim domaganiem się szybszego podnoszenia stóp procentowych. W jego ocenie reakcja NBP powinna być wstrzemięźliwa, ale bank poprzez podwyżkę stóp odniósł się do presji, jaką wywołały nastroje społeczne. Dla porównania wskazał na Europejski Bank Centralny, który wciąż trzyma stopy na relatywnie niskim poziomie.

Następną kwestią były działania rządu względem inflacji. Głos zabrał prof. Konrad Raczkowski, dyrektor Centrum Gospodarki Światowej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Akurat w tej sytuacji rząd ma sporo narzędzi – stwierdził. Podkreślał, że walka z inflacją może opierać z jednej strony na reorganizacji polityki gospodarczej oraz ograniczeniu zadłużenia państwa. Rządzący powinni ustalić, jakie wydatki są “sztywne”, czyli nienaruszalne i je pozostawić. Natomiast pozostałe wydatki budżetowe, które dziś nie są niezbędne, należałoby zminimalizować. W ten sposób zmniejszony byłby dług publiczny, a to przełożyłoby się na obniżenie inflacji. Najgorsze, co rząd mógłby robić, i do tego nie zachęcam, to powrót do epoki dawno minionej, kiedy nasz większy brat wprowadzał ceny maksymalne. To byłoby jedno z najgorszych rozwiązań, jakie mogłoby czekać gospodarkę, bo wprost prowadzi do dwóch czynników: do szarej strefy i wzrostu przestępczości, a także do zabicia wolnej gospodarki, jaką znamy – stwierdził prof. Konrad Raczkowski.

Producenci narzekali na podwyżki cen energii. Eksperci wskazywali m.in. na rosnące ceny paliw. To one sprawiają, że wzrastają koszty produkcji i drożeje transport towarów od producentów do sklepów. Adam Abramowicz, rzecznik MŚP, tłumaczył, że dziś mocno cierpią firmy, które uwierzyły w narrację o tanim gazie, który będzie odpowiedzią na rosnące ceny węgla i emisji CO2. Przedsiębiorcy odczuwają też presję związaną z polityką klimatyczną UE. Mamy wojnę i reakcje Putina, czyli próbę oddziaływania poprzez ceny ceny paliw na sytuację międzynarodową. W tej chwili powinniśmy odejść od pakietu, który wymyślili biurokraci unijni, a przynajmniej go zawiesić na jakiś czas – stwierdził Adam Abramowicz.v Zgodził się z nim Adam Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności. Za przykład wziął firmy przemysłu żywnościowego, które w celu zmniejszenia śladu węglowego zainwestowały w instalacje gazowe. Na początku roku otrzymały rachunki za gaz wyższe o 500 proc. – Nikt tego nie mógł przewidzieć. No ale też trudno jest wchłonąć 500-procentową podwyżkę energii do swojego budżetu i powiedzieć, że nic się nie stało, a my nie podwyższymy cen. Nie ma takiej opcji – punktował Andrzej Gantner. Dodał, że produkcja żywności jest trzecim najbardziej energochłonną branżą. Wiceprezes PFPŻ podkreślał, że Rosja i Ukraina są znaczącymi eksporterami zbóż i roślin oleistych. Po wybuchu wojny na rynkach światowych pojawią się braki, co będzie windować ceny. Andrzej Gantner obawia się powtórki sprzed kilkunastu lat. Wtedy zbiory pszenicy na świecie były rekordowo niskie. Chociaż Polska miała dość obfite plony, lecz natychmiast trafiły one na eksport i po chwili brakowało zboża nad Wisłą. A dziś może dojść do powtórki, gdyż złoty jest dość słaby, co sprzyja eksportowi. Dlatego też producenci żywności podkreślają, że rząd powinien powołać sztab kryzysowy dotyczący bezpieczeństwa żywnościowego. – Nie czarujmy się, obniżka VAT-u o 5 proc. nic nie dała. To był świetny zabieg PR-owy – stwierdził. Wiceprezes PFPŻ skrytykował również ewentualne wprowadzenie cen maksymalnych na niektóre produkty. Podkreślił, że spowoduje to ich niedobór na rynku, ponieważ wielu producentom po prostu nie będzie się opłacało ich produkować. Konsekwencje poniosłyby zwłaszcza małe i średnie firmy. Jego zdaniem rozwinie się również czarny rynek, a destabilizacja rynku żywności będzie postępować. Zaapelował również o podjęcie działań mających na celu pozyskanie żywności z innych krajów Unii Europejskiej celem zaspokojenia potrzeb przyjeżdżających uchodźców z Ukrainy. – Za chwilę możemy mieć 3 mln osób więcej do wykarmienia. Taki skok jest trudny do wchłonięcia. Żywność z innych krajów UE już powinna do nas płynąć. Powinno się to dziać na poziomie Komisji Europejskiej. Potrzebne jest szybkie działanie – powiedział.

Głos w debacie zabrała Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Dystrybucji i Handlu. Podkreślała, że „chociaż wszyscy kontrahenci przychodzą do detalistów z wyższymi cenami, to ostatecznie wzrok się skupia na handlu, jako ostatnim ogniwie łańcucha dostaw”. Premier Mateusz Morawiecki nawet nawoływał, by sprawdzać, czy handlowcy obniżyli ceny po wejściu w życie tarczy. Prezes POHiD zwróciła uwagę na rosnącą presję kosztową, która dotyka boleśnie handel. Wymieniła m.in. takie czynniki jak: wzrost cen zakupu towarów od producentów, wzrost kosztów transportu, kosztów utrzymania obiektów handlowych (związanych m.in. z podwyżkami cen ogrzewania, energii elektrycznej, wzrostem opłat za wodę, gospodarowanie ściekami i odpadami), wzrost wynagrodzeń. – Staramy się utrzymać maksymalnie niskie marże. My też mamy duże koszty: inwestycje, braki kadrowe, utrzymanie obiektów handlowych, podnoszenie pensji pracownikom. To duże wymagania i duże wydatki – powiedziała prezes POHiD. Dodała, że „presję kosztową na przedsiębiorców generuje m.in. podatek handlowy, a także zakaz handlu w niedziele”. Wszystkie te czynniki przekładają się finalnie na ceny produktów na sklepowych półkach.

Rzecznik MŚP stwierdził z kolei, że napływający do Polski uchodźcy częściowo zasypią niedobory na rynku pracy. Prezes POHiD zapytana o to, czy imigranci z Ukrainy mogliby zapełnić lukę pracowniczą w polskim handlu, podkreśliła, że jest to możliwe, ale nie stanie się to od razu. – Wbrew temu, co powiedział pan Adam Abramowicz, nie odbudujemy szybko rynku pracy. My jesteśmy gotowi przyjąć uchodźców do pracy, ale to wymaga integracji. Zwróćmy też uwagę, że do Polski przyjeżdżają przede wszystkim matki z dziećmi, a mężczyźni pozostają w kraju – wskazała prezes POHiD. Trzeba zapewnić opiekę tym dzieciom, a matkom – możliwość nauki języka. Na początku osoby porozumiewające się wyłącznie w języku ukraińskim nie będą mogły pracować “na kasie”, tylko w magazynie – dodała.

Materiał powstał na podstawie relacji redakcji www.money.pl i www.wiadomoscihandlowe.pl oraz materiałów własnych POHiD.